Jesien 1927. Uczęszczam do Akademii Handlowej. Dziedzina handlu interesuje mnie, choć nikt z przodków handlu nie uprawiał. Z zainteresowaniem wnikam w tajniki księgowości, produkcji, handlu, w popyt i podaż.
Mietek oczekuje mnie przed Akademią i odprowadza do domu.
Tegoroczna jesień słoneczna. Spacerujemy w Parku Stryjskim i snujemy miraże o przyszłości, a w dni słotne chodzimy do kina.
Styczeń 1928. Mecenasostwo Argasińscy urządzają bal. Jestem zaproszona z rodzicami. Na bal mógłby pójść Mietek, ale nie posiada smokinga.
Na ulicach Lwowa szaleje zadymka śnieżna. U wylotu Piekarskiej stoi nędznie odziany żebrak i wyciąga rękę po jałmużnę. Jedziemy dorożką konną, szeleszczą jedwabie, paruje francuska perfuma crepe de chine. Ominęliśmy żebraka, jak omija go wielu innych. „Dziwne są te różnice społeczne”- pomyślałam.
Salony państwa Argasińskich toną w świetle. Posadzki pokryte dywanami perskimi, a ściany zdobią oryginalne obrazy, dzieła znanych mistrzów pędzla. W wazonach ścięte kwiaty, róże, bzy i konwalie, choć na dworze panuje zima i mróz.
Wynajęty pianista ożywiał klawiaturę. Goście tańczyli, spijali wina i likiery.
Podczas wieczerzy stół zastawiony nowalijkami: młode ziemniaki, świeże ogórki, rzodkiewki i inne, a w kryształowych kloszach kusiły południowe owoce.
Po wieczerzy toczono rozmowy na aktualne tematy, szczególnie o teatrze i literaturze.
Cóż za dziwny konwenans, aby w domu prywatnym obowiązywał smoking. Chyba nie pojmuję życia towarzyskiego, albo generacja starsza oszukuje siebie uważając, że tak będzie im dobrze.
Wiosna za pasem. Życie polityczne ożywione. Opozycja do rządku marszałka Piłsudskiego rośnie. Ci, którzy liczyli na awans, kredyty, są niezadowoleni. Ojciec zdenerwowany. Po kawiarniach krążą wieści o przesunięciach w armii. Wielu oczekuje kapeluszy, zwłaszcza mniej prorządowi
Z Korpusu powrócił ojciec, był uradowany. Zastanawia mnie przyczyna tej wesołości.
Zasiedliśmy do stołu i cierpliwie czekam na wynurzenie sensacji.
Po zupie ojciec powiedział:
-Mam dla ciebie dobrą nowinę. Dzisiaj był u mnie Prezes Sądu Hawel, pytał o ciebie. Oświadczył, jak tylko ukończysz Akademię, otrzymasz u niego dobrze płatną posadę z pensją ponad 200 złotych.
Nastała cisza. Po namyśle powiedziałam:
-Jak to ja, jedynaczka, córka dyrektora nauk, mam zajmować posadę? Tak dobrze płatna posada będzie pomocną dla niejednej z moich koleżanek, których rodzice są źle usytuowani. Stanowczo płatnej posady nie przyjmę.
Ojciec pochwalił mnie, rzekł:
-Masz rację.
Mietek wygląda źle. Oczy ma zaczerwienione, a twarz zdradza niewyspanie. Nocami wysiaduje w kawiarni Szkockiej i grywa w karty. Jego nocny tryb życia martwi mnie. Już raz przegrał większą sumę w karty, wyznał swej matce, otrzymał pieniądze i wyrównał honorowy dług karciany. Przyrzekł zaniechanie hazardu, ale słowa nie dotrzymał. Znowu przegrał w karty, choć przysiągł matce, iż kart do rąk nie weźmie. Matka dała mu złoty zegarek, wysadzany brylancikami, aby wyrównał dług.
I tym razem słowa nie dotrzymał. Matka dalszych pieniędzy na uregulowanie długu karcianego odmówiła. Mietek zapytał matkę, co ma zrobić, a matka powiedziała:
-Powieś się.
Mietek był blady, smutny, drżały mu ręce, a głos zdradzał zdenerwowanie.
„Niedobrze”-pomyślałam.
Na moje naleganie wyjawił przyczynę zdenerwowania. Poszliśmy do mojej mamy i przedstawiłam tarapaty Mietka. Mama bez słowa podeszła do nocnej szafki, wyjęła pieniądze i wręczyła Mietkowi. Powiedziała:
-Odda mi pan, kiedy będzie mógł.
Tarapaty Mietka doszły jego matkę chrzestną Franciszkę Wlasicsową. Uprosiła męża, kierownika Urzędu Miar i Wag, by uplasował Mietka na posadzie.
Źródło dla obrazków- internet.
OdpowiedzUsuńNazwisko Matki chrzestnej Franciszki jest najprawdopodobniej błędnie zapisane. W maszynopisie stało: Wlasićśowa, co jest nie możliwe wg polskiej pisowni. Usunęłam więc przynajmniej polskie znaki.
Mietek ma u nas wszystkich przerąbane, za to zaczęła podobać mi się jego matka: "Powieś się"! To dobre :-)
Krótko, zwięźle i na temat. Gdyby powiedziała to do dzisiejszego chłopaka, szczególnie młodego, pewnie niedługo trzeba by było czekać na tragiczny efekt:(
UsuńZgadzam się.
OdpowiedzUsuńZa to nie rozumiem matki Ewy, tak zaufać człowiekowi, jakby nie było, obcemu. Zwłaszcza, że pokazał już, że nie jest godny zaufania, swoją matkę traktował jak skarbonkę.
Ciekawe, jak sobie poradzi na posadzie i kiedy wyleci za kradzież ;-(
Oj, nieciekawie rysują się losy Mietka.
OdpowiedzUsuńJego mama stanęła na wysokości zadania, ale i mama Ewy mnie nie zaskoczyła.
Uważam, że spokojnie będzie czekała aż sam się "stoczy na dno" i Ewa przejrzy na oczy jaki z niego gagatek.
Bo mając dwie dorosłe córy, wiem, że w takiej sytuacji odmawiając pomocy byłabym tą która przyczyniła się do ogromnych kłopotów ukochanego i to ja a nie on byłby w tej sytuacji tą najgorszą osobą w życiu dziecka.
Ciekawa jestem czy mam rację :)
Nic nie zdradzę ;-)
OdpowiedzUsuńSię zaczytałam....ech te zakochane kobiety, klapki na oczach...a może się mylę?
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na ciąg dalszy ;-)
To sobie Mieciu grabi :) I mama Miecia tez mi się spodobała, bardzo :D
OdpowiedzUsuń