Pamiętnik Ewy”- taka przesyłka dotarła do Rodziny w latach 80-tych. „Oddać do rąk Janiny D”. Pomimo starań, nigdy nie udało się dotrzeć do adresatki. Pamiętnik budził emocje. Wspomina się tam miejsca i ludzi dobrze Rodzinie znane, gdyż Ewa okazała się odległą w czasie i przestrzeni kuzynką, mieszkającą gdzieś na Antypodach, z którą Rodzina straciła po wojnie kontakt. Pamiętnik przeleżał w szufladzie 30 lat. Nadszedł czas, aby podzielić się nim z Wami. Są to prywatne notatki, nigdy nie szykowane do publikacji, dlatego emocje w nich zawarte, często naiwne i patetyczne, są prawdziwe, a nie obliczone na efekt wstrząśnięcia czytelnikiem.

Zapraszam Was na wędrówkę w czasie i przestrzeni. Naszym przewodnikiem będzie Ewa Wojakowska-dziewczyna, która prowadziła przed wojną normalne, beztroskie życie, zanim jej świat się rozpadł.

Przepisując Pamiętnik nie ingeruję w składnię zdań, ani w archaiczną pisownię wyrazów. Poprawiam jedynie literówki, interpunkcję, kolejność słów tam, gdzie zaznaczyła to autorka. Ilustracje pochodzą z zasobów internetu, lub z archiwów własnych. Wprowadziłam je jako dekorację, nie stanowią one elementu pierwotnego pamiętnika. Konwencja bloga wymaga nadawania tytułów postom. Również owe tytuły nie są częścią pamiętnika.

Informacja dla nowych czytelników:

Po prawej stronie znajduje się link do początku historii Ewy.

Przed skopiowaniem fragmentów pamiętnika na inne portale, prosimy o zwrócenie się o zgodę!

sobota, 20 listopada 2010

Dwa pierścionki.


Wiosna 1928. Idę na spotkanie z Mietkiem. Na ulicy Piekarskiej dobiegł mnie kolega z Akademii Handlowej i pozwolił sobie towarzyszyć mi. Z daleka spostrzegłam Mietka, podałam koledze rękę, powiedziałam:
-Żegnam kolegę.
Mietek zachmurzony. Wyjaśnienie moje przyjął bez słowa. Dopiero wesoły film przywrócił humor.
Wracamy z kina ulicą Piekarską. W pewnym momencie Mietek przystanął, spojrzał na wystający murek, powiedział:
-Niosłem dla ciebie dwa bukieciki konwalii, ale gdy ujrzałem, że idziesz z innym, położyłem je na tym oto murku.

Maj 1928 tętni życiem. Drzewa w parkach pokryte liściem, kwitną bzy te jasno-niebieskie i bzy tureckie, ciemno-niebieskie. Słodko pachną konwalie, a serce ogarnia tęsknota do wiosny życia. Mego życia.
Okna pokoju mego otwarte na oścież, słońce igra po fasadzie kamienicy, a ptaki tkliwie szczebiocą.
Mietek przyszedł wcześniej niż zwykle. Po przywitaniu wyjął z kieszeni pudełeczko jubilerskie. Wręczył mi, powiedział:
-To dla ciebie.

Otrzymałam pierścionek z brylantem. Mietek nałożył mi pierścionek na palec. Byłam szczęśliwa dowodem jego miłości.
Do pokoju wszedł ojciec. Powiedziałam : „Patrz tatko, co otrzymałam od Mietka”- pokazując pierścionek.
Następnego dnia poszłam z ojcem do sklepu jubilerskiego Jarzyny, przy ulicy Akademickiej. Do ojca podszedł Jarzyna i zapytał o usługę, a ojcie cpowiedział:
-Córka otrzymała od narzeczonego pierścionek. Wypada jej zrewanżować się.
-Doradzam szafir, oprawiony w 18-to karatowe złoto.
Nabyliśmy szafir, Mietek pokazał pierścionek swej matce, córce jubilera z kijowa. Powiedziała:
-Nie mam mu nic do zarzucenia.

Kilka dni później odwiedziłam koleżankę Stasię. Pokazałam jej pierścionek, a obecna jej matka powiedziała:
-Pierścionek śliczny, ale brylant przynosi łzy.
Słowa te nurtowały w moim umyśle, nie dawały mi spokoju.
Mama i ciotki były zachwycone brylantem, zwłaszcza jego czystością.

Pod koniec czerwca pojechałam z mamą do Zagórza, położonego na podkarpaciu. Stoki gór pokryte zielenią, niziny porosłe bujną trawą, ubarwioną czerwienią rozkwitłych kwiatów podgórskich. Zrywam kwiaty, podziwiam ich subtelność i barwę.
W połowie wakacji spakowałam rzeczy i powróciłam do Lwowa, by być razem z Mietkiem. Szkoda każdego dnia, bo dni stracone nigdy nie powrócą.

Ukończyłam Akademię Handlową. Postanowiłam poślubić Mietka, by korzystać z życia.
Mietek dobrze zarabia. Zasypuje mnie słodyczami i chodzimy do kina. Pragnę, aby to beztroskie życie trwało jak najdłużej.

Ojciec przeszedł na emeryturę. Kochał Kadetów, pragnął, by wyrośli na wartościowych Polaków, ale cóż, polityka potężniejsza.
Ojcu z miejsca zaoferowano stanowisko dyrektora prywatnego gimnazjum Kistrina oraz lekcje języka polskiego w gimnazjum Olgi Filipi.
Byłam przyzwyczajona do ojca w mundurze. W ubraniu cywilnym wygląda za przystojnie. Ojciec w skrytości przeżywa przejście na emeryturę. Często powtarza:
-Quem dii odero, paedagogum fecere.

Mietek dalej pracuje. Często wyjeżdża w teren dorabiając dietami. Nawet zdał egzamin techniczny.
Na ulicy Stryjskiej ojciec spotkał Mietka idącego pod rękę z młodą niewiastą. Złożył ojcu ukłon i spiekł raka.
Po raz trzeci Mietek zranił me serce. Obdarzyłam go miłością i zaufaniem, a on nadużył mego zaufania. Zapałałam zemstą, a kiedy ochłonęłam, postanowiłam zaczekać do wieczornego spotkania.
Wieczorem przyszedł Mietek. Zauważywszy moje zmartwienie, wyjaśnił:
-Odprowadzałem koleżankę z biura.
Po krótkiej przerwie dodał z uśmieszkiem:
-Ona się truła.
-Dla ciebie?- zapytałam.
-Ona mnie nic nie obchodzi- powiedział Mietek.
Mietkowi wybaczyłam postępek ten, bo kocham go. Cóż jest temu winne moje kobiece serce?
Tematu tego więcej nie poruszałam, a przeprosiny puściły zajście to w niepamięć.
Nakłaniałam Mietka, by porzucił posadę i kończył studia.


5 komentarzy:

  1. Aż nie chce się wierzyć, że każda dojrzała kobieta była kiedyś młoda i naiwna. Jak to czytam, to aż mnie trzęsie ze złości, a wiem, że też bym pewnie wybaczyła będąc w tym wieku...

    OdpowiedzUsuń
  2. Otóż to. Mnie też już słów kulturalnych brak, aby powiedzieć, co sądzę o tym Mietku. I o babskiej naiwności. Nie mam pojęcia, co ja bym zrobiła na jej miejscu. Los oszczędził mi związków z takimi typkami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie podoba mi się ten Mietek. Po mojemu nic dobrego z niego nie wyjdzie na dłuższą metę. Karty, młode kobiety pod rękę i branie pieniędzy na długi od matki i innych ale pozywiot-uwidit!

    agata od aloszy

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam, czekam na kolejne fragmenty. Dziękuję za udostępnienie pamiętnika.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cała przyjemność po mojej stronie :-) Zapraszam, co parę dni wklejam kolejny kawałek.

    Agata- niestety, miłość jest ślepa. Dla obserwatora z zewnątrz sprawa jest jasna. Gdyby to się już nie wydarzyło, poradziłybyśmy jej: uciekaj kobieto i znajdź sobie jakiegoś przystojnego kadeta :-)))

    OdpowiedzUsuń