Pamiętnik Ewy”- taka przesyłka dotarła do Rodziny w latach 80-tych. „Oddać do rąk Janiny D”. Pomimo starań, nigdy nie udało się dotrzeć do adresatki. Pamiętnik budził emocje. Wspomina się tam miejsca i ludzi dobrze Rodzinie znane, gdyż Ewa okazała się odległą w czasie i przestrzeni kuzynką, mieszkającą gdzieś na Antypodach, z którą Rodzina straciła po wojnie kontakt. Pamiętnik przeleżał w szufladzie 30 lat. Nadszedł czas, aby podzielić się nim z Wami. Są to prywatne notatki, nigdy nie szykowane do publikacji, dlatego emocje w nich zawarte, często naiwne i patetyczne, są prawdziwe, a nie obliczone na efekt wstrząśnięcia czytelnikiem.

Zapraszam Was na wędrówkę w czasie i przestrzeni. Naszym przewodnikiem będzie Ewa Wojakowska-dziewczyna, która prowadziła przed wojną normalne, beztroskie życie, zanim jej świat się rozpadł.

Przepisując Pamiętnik nie ingeruję w składnię zdań, ani w archaiczną pisownię wyrazów. Poprawiam jedynie literówki, interpunkcję, kolejność słów tam, gdzie zaznaczyła to autorka. Ilustracje pochodzą z zasobów internetu, lub z archiwów własnych. Wprowadziłam je jako dekorację, nie stanowią one elementu pierwotnego pamiętnika. Konwencja bloga wymaga nadawania tytułów postom. Również owe tytuły nie są częścią pamiętnika.

Informacja dla nowych czytelników:

Po prawej stronie znajduje się link do początku historii Ewy.

Przed skopiowaniem fragmentów pamiętnika na inne portale, prosimy o zwrócenie się o zgodę!

czwartek, 11 listopada 2010

Polityka i trudna miłość.

Maj 1926. Ogrody i parki w kwieciu, niebo lazurowe, powietrze łagodne, ciepłe.
12 maja w kasynie oficerskim była herbatka z tańcami. Ponieważ ojciec uległ przeziębieniu, pojechałam na herbatkę z mamą. Przygrywał świetny zespół orkiestry wojskowej i tańczono modne tanga.
Około północy podszedł do mamy pułkownik Żebrowski i szeptał mamie do ucha. Z urywków rozmowy usłyszałam: „Tam leje się krew bratnia i lecą granaty, przerywam zabawę”.
Wdziałyśmy płaszcze, pułkownik odprowadził nas do powozu, a jako eskortę dał podoficera, polecając odstawić nas do domu.

W powozie mama milczy, twarz jej blada, przeżywa zdenerwowanie.
Nie miałam odwagi zapytać o przyczynę, tym bardziej, że obok stangreta siedział podoficer.
Powóz przystanął przed naszą kamienicą. Tu i ówdzie w oknach migocą światła. Mama dała stangretowi napiwek, nerwowo otwierała bramę i prawie biegiem podążyła na drugie piętro.
Wśród głuchej ciszy nocy, słychać było nerwowy zgrzyt otwieranych i zamykanych drzwi.
Mama wbiegła do sypialni ojca i poinfomowała go o tym, co zaszło w Warszawie. Ojciec wstał, wdział bonżurkę i podszedł do telefonu, by zaczerpnąć wieści u pułkownika Żebrowskiego.
Nazajutrz Lwów został zelektryzowany wypadkami w Warszawie. Młodzież akademicka manifestowała na cześć prezydenta Wojciechowskiego. Zdania w sferach wojskowych były podzielone. Niektórzy uważali rebeliantów za nic znaczący aglomerat, który rychło popadnie w dysolucję. Ojciec stał na stanowisku, że konstytucja jest suprema lex i należy jej oddać bezwzględny posłuch.
Zwyciężył marszałek Józef Piłsudski. W sferach wojskowych nastąpiło uspokojenie.

Przyjaźń z Mietkiem rośnie. Zaopatruje mnie w lekturę zasadniczo zakazaną przez rodziców. Znając mamę, wyczuwam jej niechęć do Mietka. Na to zaistniało wiele przyczyn.
Zaliczam siebie do grona młodzieży postępowej, wyznającej ideę demokratyzmu. By Mietka nie wprowadzić w kolizję, ograniczyłam spotkania w domu, a korzystamy z ogrodów publicznych i kina.

Jesienią 1926, generał Władysław Sikorski pożegnał Lwów. Był u rodziców z wizytą pożegnalną. Ojciec cenił walory generała,jako doświadczonego stratega. Uważał, że wypadki majowe, pociągną za sobą zmiany w armii.
Na dowódcę Okręgu Korpusu wyznaczono generała Popowicza.
Nazajutrz po objęciu stanowiska dowódcy, generał Popowicz zatelefonował do ojca i zapowiedział wizytę.
Przed wizytą generała, ojciec przeniósł srebrną plakietkę z podobizną marszałka Piłsudskiego z jadalni do salonu, bowiem generał Popowicz był starym legunem.

Długo czekał samochód dowódcy Okręgu Korpusu przed naszą kamienicą. Generał Popowicz żywo dyskutował z ojcem zaistniałe problemy polityczne i popijał czarna kawę z plasterkami cytryny.
W sferach wojskowych wybuchła sensacja, że generał Popowicz, jako pierwszemu złożył wizytę ojcu. Nawet Mietek, będąc nazajutrz u nas, spojrzał na plakietkę marszałka. Powiedział: „Mamy zmianę dowódcy Okręgu Korpusu”.

Wiosna rok 1927. Ciepłe wiatry osuszyły ulice. Z przyjemnością spacerowaliśmy po bocznych ulicach Lwowa, a kiedy nastała szarówka, Mietek odprowadzał mnie do domu.
Stoimy u bramy kamienicy. Nagle zza węgła domu wyszła mama. Podeszła ku nam, wręczyła Mietkowi książkę, powiedziała:
-Niech pan będzie tak łaskaw nie dostarczać podobnej lektury. Odprowadzać jej też nie trzeba. Ewa ma rodziców.
Mietek poczerwieniał, jak rak. Zdjął czapeczkę, ucałował rękę mamy i zdławionym głosem wyszeptał:
-Spełnię życzenie.
Mietek pożegnał mnie i odszedł.
Mama zasępiona. Idąc po schodach rozmyślałam: „Przecież czytałam Pittigriliego, Alraunę i inną zakazaną lekturę. Widocznie mama pragnie, bym zerwała przyjaźń z Mietkiem”.

Podniosłam skargę wobec ojca, ale ojciec w sprawie tej nie zajął stanowiska, poszłam więc z płaczem do babci.
Babcia wysłuchała, pogłaskała mnie po głowie, orzekła:
-Jak on cię prawdziwie kocha, uwaga mamy nie zrazi go.
Po czym babcia zaszła do mamy i odbyła długą rozmowę.
Nazajutrz, po zajściu tym, gdy wracałam z gimnazjum, oczekiwał mnie Mietek. Umówiliśmy spotkanie.
Po zajściu z mamą nawiedziło mnie złe przeczucie i ogarnął dziwny lęk. Nigdzie nie mogłam zagrzać miejsca, bo wszystko denerwowało mnie.
Z przedpokoju słyszę dzwonek. Czyżby przyszedł Mietek?
Wszedł ojciec. Z miejsca powiedział:
-Na Akademickiej spotkałem Mieczysława w towarzystwie jakiejś damy w czarnym futrze, z czerwonym kwiatem.
„Zapewne była to znajoma jego rodziców”-pomyślałam.
Nazajutrz po południu, idąc z mamą placem Bernardyńskim, spotkałyśmy Mietka w towarzystwie damy w czarnym futrze. Mietek poczerwieniał, złożył ukłon i poszedł dalej.
Mama potraktowała spotkanie Mietka, jako coś nieistniejącego, ale widząc moje zmieszanie, przystanęła przed wystawą sklepową z bielizną damską. Pragnęła odwrócić uwagę moją od tego spotkania. Ale umysł mój zaprzątała owa dama w czarnym futrze.
Nie wiedziałam, jak postąpić? Czy pójść na dzisiejsze spotkanie z Mietkiem, czy też znajomość z nim potraktować, jako przebrzmiałą. Ale postąpiłam inaczej.
Mietek, ze łzami w oczach wyjaśnił, że ta młoda brunetka to mężatka,  a on nie chcąc być niegrzecznym, odprowadza ją do domu.
Wyjaśnienie przyjęłam do wiadomości, ale odtąd począwszy, uczucie moje do Mietka uległo oziębieniu. Doszłam do przekonania, że Mietek nie uczciwością z głębi serca, tylko frazesami oplata idealizm, mając na uwadze swój czysto osobisty cel, toteż następne spotkanie odłożyłam, uzasadniłam brakiem czasu w związku z maturą.
Następnego dnia znowu spotkałam Mietka w towarzystwie owej damy w czarnym futrze. Złożył ukłon i poczerwieniał, jak rak.

Powróciwszy do domu, zaszłam do swego pokoju i płakałam. Obdarzyłam go prawdziwym uczuciem, wierzyłam w idealną miłość, ale spotkał mnie zawód.
Nazajutrz, około południa, przybiegł umyślny posłaniec z fiołkami i wizytówką Mietka. Napisał: Ewo! Wybacz mi”.
Z nastaniem szarówki poszłam na umówione spotkanie. Mietek wyraził żal. Zapewnił, iż było to jego ostatnie spotkanie. Ze łzami w oczach wyjawił
-Gdym ciebie spotkał wczoraj na Akademickiej, serce me ogarnęło przygnębienie. Miałem zamiar biec za tobą, ale zabrakło mi sił. Poszedłem do kina. Artystka była podobna do ciebie, a treść filmu, jak gdyby wyjęta z naszego życia. Po seansie ogarnął mnie serdeczny żal. Całą noc objawiałem skruchę, tęskniłem do ciebie. Błagam cię Ewo, wybacz mi.
Pochylił głowę. Pocałowałam go i przebaczyłam.

27 maja 1927. Lwów tonie w zieleni, tryska wiosną, a dla mnie zapanowała wiosna mego życia-matura.
Po południu zatelefonowałam do Mietka. Serdecznie pogratulował mi. Przybył z gratulacjami mój ojciec chrzestny, profesor Uniwersytetu, Dr Franciszek Smolka. Przyniósł jako upominek pieczątkę listową, oprawioną w półszlachetnym kamień, z wyrytymi moimi inicjałami.


9 komentarzy:

  1. Fotografie ilustrujące Przewrót Majowy zaczerpnęłam z wikipedii.
    Dama w futrze jest autorstwa El Greco.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj głupia ty, głupia ty!
    Jak raz dostaniesz sygnał, że coś ie tak, to uciekaj i nie daj się przekonać NIGDY I NICZYM!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę - pojawia się coraz więcej "wielkiej historii " i znanych postaci...
    Aż ciekawa jestem jak dalej będzie rozwijał sie wątek romansowy, coś mam złe przeczucia...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny, macie prawidłowe przeczucia. Gdyby każda nastolatka miała mózg trzydziestki, łajdacy nie mieliby życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest prawdziwe stwierdzenie:)Szkoda, zę nie przekłada się na rzeczywistość:(

      Usuń
  5. Mało która nastolatka ma mózg dwudziestolatki a co dopiero trzydziestki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Eee... pamiętam, że jak miałam te dwadzieścia i więcej lat, to też byłam naiwna i wierzyłam w idealną miłość, frazesy i puste słówka, obietnice zmiany, etc. Nie wiem, co powiem, jak będę po 40-tce, ale wydaje mi się, że te 30+ lat czyni kobiety innymi ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie, która nastolatka tak myśli, jak my teraz.
    Nieraz nawet dobre rady rodziców są uważane za głupoty i chęć zmarnowania życia dziecku :)
    Podziwiam dziewczynę za sprawne "poruszanie" się w sprawach dorosłych i chęć zapisania tego.
    Niektóre by nawet nie uznały takich faktów "za godne" umieszczenia w pamiętniku.
    Bardzo jestem ciekawa jej dalszych losów.
    Oj bardzo.
    Szkoda, że masz tylko dwie rączki, a nie np.tyle co ośmiorniczka :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ha, ha, no właśnie. Szkoda, że nie jestem ośmiorniczką :-) Ale i tak, gdyby nie czytelnicy, pewnie porzuciłabym wpisywanie tekstu po pierwszych stronach. Dzięki Wam się mobilizuję.

    OdpowiedzUsuń