Na dworze wiosna, kwitną bzy, zielenią trawniki, a drzewa okrył jasnozielony liść. My przeżywamy wiosnę w moim pokoju, którego okna wychodzą na ogrody Klimowicza.
W domowym zaciszu szeptaliśmy słodkie słowa o miłości, a gdy miłość oplotła nasze serca, a oknami wiosna wtłaczała miły powiew, Mietek złożył na moim lewym policzku pocałunek. A kiedy nie zaoponowałam, chwycił mnie w swe ramiona i ucałował.
W sobotę poszłam z rodzicami do Korpusu Kadetów na bal. Salę udekorowali kadeci. Udział w balu wziął dowódca Okręgu Korpusu, generał Władysław Sikorski. Zajął miejsce przy naszym stole.
Sukienka moja była z białego tiulu na żółtym jedwabiu. Kadeci tańczyli w białych rękawiczkach i lakierkach. Robili imponujące wrażenie. Przecież stanowią kwiat młodzieży polskiej.
Bal zainaugórowano polonezem. Nie pauzowałam ani jednego tańca.
Pani Żebrowska i mama toczyły z generałem Sikorskim dyskusję polityczną. Mnie zaś interesowali kadeci, pochodzący z dobrych środowisk społecznych. Co prawda, znam Mietka, ale znajomości tej nie uważałam za ostateczny cel w moim życiu. Osobiście uwagę zawsze skupiałam na chłopcach w mundurach.
Pani Żebrowska i mama politykowały z generałem, a ja tańczyłam.
Z tej całej dyskusji utkwiło mi w pamięci jedno zdanie, wypowiedziane przez generała: „Mnie nie stać na pesymizm”.
Z nauczycielką języka niemieckiego Hobrzyńską, przezywaną przez nas „Hobza”, pisałyśmy zadanie. Hobza przeglądała zeszyty i stawiała stopnie. Gdy ukończyła przeglądanie zeszytów, wstała i poczęła przerzucać zeszyty. Odłożyła dwa zeszyty i porównała je. Po chwili stuknęła długim, czerwonym ołówkiem o katedrę, popatrzyła na nas badawczym wzrokiem i powiedziała:
-Zaszedł dziwny wypadek. Dwie uczennice, nie siedzące obok siebie, jedna w pierwszej ławce, druga w ostatniej, napisały identyczne zadanie.
Zapytała:
-Która od której odpisała? Zadanie dobre, ale ta, która odpisała, otrzyma niedostatecznie.
Siedziałam w pierwszej ławce. Pomyślałam, jak to możliwe, aby jedna od drugiej odpisała?
Hobza wyczekała chwilę, po czym zapytała:
-Przyznajcie się Wojakowska i Fischer.
Wstałam. Byłam zdziwiona tym obwinieniem, nie wiedząc w jaki sposób zareagować, kiedy koleżanka, Żydówka Fischer zasypała nauczycielkę potokiem słów:
-To Wojakowska odpisała ode mnie. Ja przygotowałam zadanie w domu na brudno i oddałam koleżance z wyższej klasy do przejrzenia i poprawienia. Koleżanka oddała zadanie jednej z naszej klasy, ale nie wiem, której. To pewno Wojakowska wzięła moje zadanie, a ja znałam je na pamięć i dlatego zadania są jednakowe.
Zamierzałam odpowiedzieć, ale Hobza bez wysłuchania mnie, zawyrokowała:
-Proszę siadać. Wojakowska otrzyma niedostatecznie, a Fischer dobrze.
Nauczycielka wręczyła nam zeszyty, otrzymałam niedostatecznie. Popadłam w płacz.
Wśród koleżanek powstał szmer...”Jeśli Ewa płacze, znaczy, że posądzono ją niewinnie. Ona na pewno miałaby tę cywilną odwagę, by wyjawić prawdę, gdyby istotnie była winną.”
Koleżanki, po nitce do kłębka, doszły do sedna, że Fischer i ja odpowiedziałyśmy na pytanie zawarte w książce pod tekstem tematu.
Podczas następnej lekcji, nauczycielka wywołała mnie przed katedrę i pogłaskała po głowie.
Powiedziała:
-Wojakowska, ja ciebie bardzo przepraszam, zrobiłam ci wczoraj przykrość. Matka, choć bardzo kocha swe dziecko, czasami musi je uderzyć. Nie miej do mnie żalu, podaj mi twój zeszyt.
Hobza przekreśliła notę „niedostatecznie” i wpisała „dobrze”.
Koleżanki bojkotowały Fischer. Byłam jedyną nie dając jej odczuć przykrości, jaką mi wyrządziła.
Ale człowiek czeka na kolejne odcinki :)
OdpowiedzUsuńUprzedź nas przed czasem, że koniec bliski, bo człowiek uschnie z tęsknoty za kolejnym a tu słowa więcej nie będzie.