Pamiętnik Ewy”- taka przesyłka dotarła do Rodziny w latach 80-tych. „Oddać do rąk Janiny D”. Pomimo starań, nigdy nie udało się dotrzeć do adresatki. Pamiętnik budził emocje. Wspomina się tam miejsca i ludzi dobrze Rodzinie znane, gdyż Ewa okazała się odległą w czasie i przestrzeni kuzynką, mieszkającą gdzieś na Antypodach, z którą Rodzina straciła po wojnie kontakt. Pamiętnik przeleżał w szufladzie 30 lat. Nadszedł czas, aby podzielić się nim z Wami. Są to prywatne notatki, nigdy nie szykowane do publikacji, dlatego emocje w nich zawarte, często naiwne i patetyczne, są prawdziwe, a nie obliczone na efekt wstrząśnięcia czytelnikiem.

Zapraszam Was na wędrówkę w czasie i przestrzeni. Naszym przewodnikiem będzie Ewa Wojakowska-dziewczyna, która prowadziła przed wojną normalne, beztroskie życie, zanim jej świat się rozpadł.

Przepisując Pamiętnik nie ingeruję w składnię zdań, ani w archaiczną pisownię wyrazów. Poprawiam jedynie literówki, interpunkcję, kolejność słów tam, gdzie zaznaczyła to autorka. Ilustracje pochodzą z zasobów internetu, lub z archiwów własnych. Wprowadziłam je jako dekorację, nie stanowią one elementu pierwotnego pamiętnika. Konwencja bloga wymaga nadawania tytułów postom. Również owe tytuły nie są częścią pamiętnika.

Informacja dla nowych czytelników:

Po prawej stronie znajduje się link do początku historii Ewy.

Przed skopiowaniem fragmentów pamiętnika na inne portale, prosimy o zwrócenie się o zgodę!

środa, 1 grudnia 2010

Pogrzeb i ślub.

Wiosna 1931 rok. Za pół roku Mietek powróci z wojska.
Pachnie gleba i łąki, drzewa pokryte zielonymi pączkami, za lada podmuchem ciepła pokryje je jasno-zielony liść. Wówczas wiosna będzie w pełni i roztoczy swój czar.
Państwo Argasińscy wzlot wiosny przeżywają w Brzuchowicach. W niedzielę jedziemy do nich z wizytą.
Rodzice są pełni zachwytu dla zrywu wiosny, ale dla zabicia czasu grywają w briżdża.
Wyszłam do ogrodu. Drzewa i krzewy są jeszcze bezlistne, rabatki i grządki starannie uprawione, a świerki i sosny ożywiają krajobraz.
Opodal werandy, w klatce, trzymano wiewiórkę. Gryzoń szalał, usiłował przegryźć drucianą siatkę. Wystawił łapki do sosen.
Jacy ci ludzie nielitościwi. Sami walczą o swe prawa, a biedną wiewiórkę zamknęli w klatce dla swej osobistej przyjemności.
Postanowiłam przy okazji otworzyć drzwiczki klatki, ale wyręczył mnie ktoś inny. Wiewiórka uniosła puszysty ogon i dała susa do lasu.
Po obiedzie powstał lament, szukano wiewiórki, tymczasem wiewiórka skakała z gałązki na gałązkę, zażywając złotej wolności.


Czerwiec. Ciepło. Lwów w słońcu. Mietek odbywa ćwiczenia na poligonie w Biedrusku pod Poznaniem, a ja leżę w szpitalu wojskowym, po przejściu operacji ślepej kiszki.
W pierwszych dniach października Mietek ukończył służbę wojskową. Wygląda dobrze, ogorzały, pełen energii i zapału.
Mietek zabiega o posadę. Skoro osiągnie posadę, zawrzemy upragniony związek małżeński.

W towarzystwie rodziców zmierzamy ulicą Piekarską w kierunku Placu Bernardyńskiego. Po drodze oglądamy wystawy sklepowe i marzymy o własnym gniazdku.
Po przeciwnej stronie ulicy wisiał olbrzymi afisz. Mama przystanęła, wysiliła wzrok, by odczytać afisz, w końcu zapytała:
-Cóż afisz ten zawiera?
Mietek gładko odczytał afisz, a mama powiedziała:
-Dawniej miałam również dobry wzrok, ale obecnie tak daleko nie widzę.
-Tak, tak, z wiekiem wszystko się przytępia- powiedział Mietek.
-To ty mi ładne mówisz komplementy- powiedziała z uśmiechem mama.

O posadę w gimnazjum trudno, zwłaszcza, gdy rok szkolny rozpoczęto 1 września.
Ojciec zamierzał napisać do Michasia- wojewody śląskiego, ale Mietek i ja postanowiliśmy nie opuszczać Lwowa. We Lwowie każdy dom, każda ulica, każdy kamień są nam drogie.
Matka Mietka wyczytała w gazecie konkurs na stanowisko polonisty w Przemyślanach. Nazajutrz rano Mietek pojechał do Przemyślan. Dzięki życzliwości dyrektora Jana Kamińskiego, powierzono Mietkowi stanowisko polonisty z dniem 1 listopada.
Niedziele i święta Mietek spędza we Lwowie. Omawiamy sprawy związane z zawarciem związku małżeńskiego.
18-tego listopada 1931 roku nawiedził mnie przykry sen. Śniłam, że całował mnie na ulicy Hoffmana, przed sklepem wędliniarskim, dawny adorator Zygmunt. Gdy wielokrotnie śniłam o Zygmuncie, zawsze spotyka mnie przykrość.
Rano zaszłam do kuchni. Powiedziałam do mamy:
-Nawiedził mnie okropny sen, dzisiaj na ulicę nie wyjdę.
-To nie wychodź- doradziła mama.
O godzinie 4 po południu babcia uległa tragicznemu wypadkowi na ulicy Hoffmana i pół godziny później zmarła na stole operacyjnym.
Babcię złożyliśmy do grobowca, w którym spoczywała ciocia Arturowa, ta która we śnie prosiła mnie, aby babcia w dniu Wszystkich Świętych zapaliła światła na grobowcu.
Z powodu żałoby termin mego ślubu z Mietkiem przesunięto.

2 stycznia 1932 zawarłam slub z Mietkiem. Byłam w długiej sukni z georgety, koloru jasnego popiołu i miałam żakiecik z popielatego aksamitu, spięty srebrną klamrą.
Na prawej ręce niosłam naręcz świeżych kwiatów: róże, bzy, konwalie i goździki, a lewą ręką trzymałam pod ramię Mietka.
Jestem z Mietkiem związana nie tylko uczuciem, ale z mocy prawa na całe życie.


14 komentarzy:

  1. Zdjęcie wiewióra ukradłam Halynce, która na pewno nie ma nic przeciwko :-) Pozdrawiam przy okazji, jak tu zajrzy :-)
    Zdjęcie pary zaślubionych pochodzi ze starej widokówki (zasoby internetu).

    Odniosłam wrażenie, że Ewa za mało opowiedziała o swoim ślubie. Myślę, że maszynopis był redagowany w późniejszych czasach i po prostu wymazała z pamięci to, co uznała za błąd, pozostawiając jedynie informacje absolutnie niezbędne do opowiedzenia swojej historii.

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko teraz to się dopiero zacznie - moje nieodparte wrażenie :/

    OdpowiedzUsuń
  3. 2 stycznia- niosłam naręcz świeżych kwiatów: róże, bzy, konwalie i goździki
    zadziwiły mnie, szczególnie te bzy i konwalie.
    Z tym ślubem możesz mieć rację, ostatnie zdanie może o tym świadczyć." Jestem z Mietkiem związana nie tylko uczuciem, ale z mocy prawa na całe życie."- jakby tam trochę żalu wypłynęło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kilka postów wcześniej, pod tym linkiem:
    http://pamietnik-ewy.blogspot.com/2010/11/rozrywki-damskie-rozrywki-meskie.html

    Ewa sama dziwi się bzom i konwaliom w środku zimy, które widziała na balu. Myślę, że mieli wówczas jakiś sposób hodowania tych kwiatów w sztuczny sposób, w dużych oranżeriach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam.
    Dawno mnie nie było, netia przeszło dwa tygodnie usuwała awarię :(, ale już jestem i czytam, czytam i coraz bardziej mi żal Ewci.
    Jedyny pożytek z tej awarii to fakt, że mam tyyyle do czytania :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Mirko, to rzeczywiście ból, nie tylko z powodu niniejszej lektury, ale w ogóle być odciętym dwa tygodnie od internetu. Ja sobie nie mogę wyobrazić. Tym bardziej teraz, kiedy ludzi na oczy nie widzę, sieć jest dla mnie jedynym oknem na świat :-) Cieszę się, że jesteś już z nami, miłego czytania :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. No, te dwa tygodnie to koszmar, codziennie słyszeliśmy, że jesteśmy na priorytetowej liście napraw, codzienne pytania o dostępność lokalu ( naszego dla technika),a wczoraj póżnym wieczorem zadzwonił sobie pan z telekomunikacji i zapytał gdzie mieszkamy (podaliśmy adres) i za pięć minut był internet.
    Nie wiem o co w tym wszystkim biega, co kto komu chce udowodnić.'
    Najgorsze, że cierpimy my.
    Gdybym przytoczyła tutaj treść i emocjonalny poziom naszych rozmów z ludzikami którzy przyjmowali zgłoszenie o awarii ( za każdym razem kto inny i każdemu tłumacz po co dzwonisz), to byśmy wyszli na nieokrzesanych ....
    Ale żem sobie pogadała :), ale jakoś tak lżej mi na duszy jak się tak wyżalę.
    Całuski

    OdpowiedzUsuń
  8. I dobrze, czasem trzeba sprawę przegadać, bo inaczej człowieka z irytacji szlag trafia. Ja często wychodzę na nieokrzesaną, co widać tu i ówdzie w moim blogu, ale już się nauczyłam, że inaczej się nie da i rzeczywiście, lżej na duszy się robi, jak temat się przegada :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rzeczywiście tyle emocji w opisie własnego ślubu jakby opisywała wyciskanie pryszczy.

    A Ty Riannon przepisujesz wszystko jak leci z tego pamiętnika czy wybierasz co ciekawsze kawałki?

    OdpowiedzUsuń
  10. Wojtku, przepisuję wszystko jak leci, bez cenzury, bez subiektywnych wyborów. Poprawiam tylko literówki. Bez motywacji, w postaci czytelników, nie miałabym tyle samozaparcia, aby wklepać cały maszynopis do pamięci komputera, a od dawna się do tego zabierałam. Dziękuję więc, że kibicujecie Ewie i jednocześnie mnie motywujecie :-)
    Mam do wklepania 200 stron maszynopisu, jestem przy 27 stronie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojejku, ale fajnie, że tyle będzie do czytania.
    Może teraz jak jesteście zasypani, to będziesz miała więcej czasu na "wklepywanie" :-)
    Trzymajcie się cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  12. Z tym czasem to nie bardzo, bo wykorzystuję martwy sezon i robię właśnie remont sypialni :-) Ale będę się starać :-)))

    OdpowiedzUsuń
  13. I ja jestem w trakcie remontowej gorączki.
    I ślicznie proszę- staraj się ;-)))

    OdpowiedzUsuń